Fala uczucia wzburzenia, absurdu i upokorzenia przeszła przez wątłe ciało Czarnego Pana. Blada twarz pokryła się szpetnym rumieńcem, a oczy zaczęły połyskiwać niebezpiecznie. Wziął głęboki oddech, sprawiając, że nikłe mięśnie ramion spięły się, by po chwili wraz z wypuszczonym powietrzem znów ukryć się pod skórą. Zacisnął smukłe palce na różdżce i obserwował zgromadzonym wokół niego Śmierciożerców i kolejna fala gniewu ogarnęła jego ciało. Nie mógł zrozumieć, dlaczego przybyło ich tylko troje. Do tego zadania potrzebował całej armii. Przejechał dłonią po twarzy i zmrużył oczy, starając się zapanować nad nagłą chęcią zabicia któregoś z nich, co byłoby oczywistą i jawną głupotą. Napisanie czegoś takiego we trzech, leżało na granicy cudu i absurdu. Przez krótką chwilę pomyślał, czy by nie stworzyć dodatkowych horkruksów i pójść do tej wariatki, by jasno i wyraźnie dać jej do zrozumienia, że nie zrobi tego, co mu nakazała. Jest przecież Czarnym Panem, dziedzicem Slytherina, wszechwiedzącym i wszechmogącym, a nie jakimś marnym pisarzyną. Jednak konfrontacja z tą osobą, była mu wybitnie nie na rękę, dlatego wyjął kartkę, pióro i obrzucając zebranych pogardliwym spojrzeniem, zaczął mówić:
- Zapewne zastanawiacie się, dlaczego was tu zebrałem – wygłosił chłodnym tonem, ale nikt nie wydawał się być chociaż trochę zaskoczonym, a tym bardziej zainteresowanym. Bella popijała wino, zakręcając loki na różdżce, Malfoy błądził myślami we własnym, równoległym świecie, a Snape siedział z miną, jakby ktoś mu powiedział, że odwołano wakacje. – Vesper powiedziała, że jak czegoś dla niej nie zrobię, to ześle na mnie osiem plag egipskich…
Tu przerwał, bo Bellatrix zarechotała głośno, sprowadzając na siebie całą uwagę. Zakryła usta dłonią, a jej szwagier – Lucjusz Malfoy, wyrwał jej z ręki kieliszek, stawiając go z całą siłą na stole. Kobieta rzuciła mu wściekłe spojrzenie, jednak nic nie powiedziała, zapewne obawiając się, że znów wyda z siebie ten dziwny dźwięk, przypominający śpiew godowy żab.
- Mam napisać dedykację – powiedział Voldemort, przeszywając Bellę spojrzeniem, pod którego wpływem się zarumieniła. – Liczyłem na większą frekwencję, ale wierzę, że pomożecie mi w tym, idiotycznym, zadaniu…
- Panie mój – zaczął Snape, zaciskając dłoń na materialne spodni. – Może poproszę Dumbledore’a by to zrobił. On uwielbia takie przepełnione pozytywnymi emocjami głupoty.
- Nie! Poprosiła mnie, więc wy to zrobicie – warknął Czarny Pan, a Snape zrobił minę „jak tam sobie chcesz” i wziął kieliszek do ust. – Przejdźmy do meritum. Co możecie powiedzieć mi o niejakiej Milczącej?
Malfoy uśmiechnął się, gdy usłyszał to imię.
- Jest piękna, prawda? – powiedział aksamitnym głosem, a Snape prychnął z rozbawieniem, co znaczyło nie mniej, nie więcej „on zawsze o jednym”. – I te włosy, są niesamowite. Nigdy nie widziałem tak grubych, długich i zadbanych włosów. Jestem przekonany, że wszyscy, jej ich zazdroszczą.
- Też mam grube włosy – burknęła Bella, wyglądając na urażoną do szpiku kości.
- Ty masz gruby kokon na głowie – powiedział Malfoy, a ta przystawiła mu różdżkę do szyi, ale zrezygnowała z robienia krzywdy szwagrowi, jak tylko zobaczyła, że Czarny Pan uderzył się dłonią w czoło, robiąc niemal błagalną minę. Najlepiej z całego towarzystwa, w tym momencie, zdawał się bawić Severus, który siedział z miną, jakby był na niezłym przedstawieniu w teatrze.
- Cudownie, cholera jasna, cudownie. Skupcie się, bo Vesper nas zabije – burknął, a po tych słowach nastała zupełna cisza, podczas której Bella cały czas uważnie przyglądała się swoim włosom, poprawiając wygląd niektórych kosmyków różdżką.
- Jest też miła i zabawna – dodał Malfoy, a jego szwagierka zaniosła się szaleńczym śmiechem, który sprawił, że straciła równowagę i spadła z krzesła. Grube loki zakryły jej niemal całą twarz, przez co, gdy próbowała się podnieść zahaczyła łokciem o kieliszek, którego zawartość wylała się na spodnie Lucjusza. Blondyn przewrócił oczami, ale nic nie powiedział. Znał swoją szwagierkę i takie rzeczy nie robiły już na nim żadnego wrażenia.
- Właśnie, podobnie jak nasza Bellatrix, panna Milcząca ciągle się potyka i na coś wpada, czyż nie? – zapytał Snape, obserwując zimnym wzrokiem swoją koleżankę, która w końcu wdrapała się na krzesło. – I boi się pająków, chociaż to akurat nie ma nic wspólnego z Bellą. W tym przypadku, podejrzewam, to te biedne stworzenia uciekają, jak tylko widzą naszą kochaną pannę Lestrange.
Brunetka prychnęła, zdejmując bujną czuprynę z twarzy i zarzucając ją na plecy.
- Odczep się, Snape.
Czarny Pan oparł twarz o rękę i przyglądał się całej trójce, zaczynając żałować, że nie przystał na propozycję Severusa. Miał zapisane niecałe pół strony i obawiał się, że więcej nie stworzy. Westchnął i zaczął rysować małego, wrednego i martwego Pottera na dole kartki.
- Właśnie – krzyknęła Bella, obserwując Voldemorta, któremu pod wpływem tego dźwięku dłoń zadrżała i coś, co miało być małą błyskawicą na czole chłopaka, przerodziło się w ogromną krechę, która niemal przekreślała cały rysunek.
- Nosz… - mruknął. – Mam nadzieję, że masz coś mądrego do powiedzenia! To miało być prorocze arcydzieło!
Malfoy się roześmiał, za co został trafiony „crucio” i upomniany, że w geniusz Czarnego Pana się nie wątpi. Wstał z obrażoną miną i wypij pełen kieliszek czerwonego wina, sięgając dłonią po stojącą na stole butelkę alkoholu.
- Wy, mężczyźni jesteście tacy płytcy i powierzchowni – powiedziała jedyna kobieta w towarzystwie i wywróciła oczami. –Czy któryś z was, widział kiedykolwiek jej prace? Te cudowne rysunki ołówkiem albo doskonałą grafikę komputerową? Każda praca jest przepiękna i doskonała. Czy któryś z was, tumany, to zauważył?
Bella żachnęła się, a Czarny Pan podrapał się w miejscu, w którym powinien znajdować się nos. Chyba jego ego nie dopuszczało myśli, że mógłby zostać nazwany tumanem, więc uśmiechnął się cynicznie obserwując Malfoya i Snape’a, którzy, w tej chwili, zwątpili w jakikolwiek intelekt swojego pana.
-Widziałem. Istotnie są niesamowite. Trudno uwierzyć w autentyczność tych prac – rzekł Lucjusz. – Widziałem kilka rysunków i do tej pory nie mogę uwierzyć, że ktoś potrafi tak doskonale posługiwać się ołówkiem.
- Jest wyjątkowo uzdolniona, ustalmy to krótko i zwięźle – Snape powiedział chłodno, obracając różdżkę w dłoni, a Bella prychnęła wściekle.
- Krótko i zwięźle, to ty się może nie odzywaj, co?!
Snape zacisnął mocno wargi, ale nic już nie powiedział. Czarny Pan wzruszył ramionami i spisał, to, co usłyszał. Dalej jednak był podminowany, bo dedykacja ta ani trochę nie przypominała... dedykacji. Był to jedynie zlepek nic nieznaczących, jego zdaniem, pochwał. Przyjrzał się jeszcze raz temu, co napisał i oprócz charakteru pisma, niczego nie uznał za zachwycające. Po chwili zadumy, zdecydował się na szalenie odważny krok.
- Idziemy do Dumbledore’a – zarządził, podnosząc swoje zacne, wszechmocne cztery litery z krzesła. Malfoy się roześmiał, mylnie sądząc, że jest to żart, Bellatrix natomiast nabrała powietrza w usta i wyglądała jakby miała się zaraz udusić. – Nie napiszemy tego sami. Żaden z was, nie wie, jak sprawić komuś przyjemność, oprócz Malfoya… Ale w pisaniu też jest marny, niestety.
***
Cała czwórka wstała i teleportowała się do Hogwartu, gdzie niczego nieświadomy Dumbledore stał boso w swoim gabinecie i karmił złote rybki, które leniwie podpływały i chwytały kawałki karmy w pyszczek. Gdy usłyszał pukanie do drzwi, wypowiedział ciche „proszę” i usiadł przy swoim mahoniowym biurku, uprzednio wyciągając paczkę dropsów i wkładając jednego z nich do ust. Nie był to zbyt rozsądny krok, bo jak tylko zobaczył swoich gości, o włos się nim nie zakrztusił, ale z całych sił, starał się, nie dać tego po sobie poznać.
- Eee – wyrwało mu się. Szybko więc zamknął usta i przyglądał się uważnie Czarnemu Panu, który właśnie usiadł na krześle naprzeciw i posyłał mu złowrogie spojrzenia. Potem przerzucił spojrzenie na Bellę która wpadła w szafę i starając się od niej odepchnąć, zrzuciła stos teczek na niej spoczywających, które opadły pod nogi Malfoya. Na końcu obrzucił Snape’a pytającym wzrokiem, ten jednak uśmiechnął się cynicznie i wzruszył ramionami. – Co cię sprowadza do mnie, Tom?
Lord Voldemort wstał i już miał ochotę rzucić w dyrektora Hogwartu zaklęciem, jednak przypomniał sobie, co go tu właściwie sprowadza.
- Mam napisać dedykację – tu podał skrawek papieru na którym spisał cechy panny Milczącej. – Ale wyszło coś takiego, to jest…. niezłe, ale chyba niewystarczające.
Dumbledore czytał zapisane słowa i uśmiechał się dobrotliwie.
- To ani trochę nie przypomina dedykacji. To jest OPIS postaci. Aczkolwiek brawo, Tom, tyle miłych słów. – Voldemrot wyglądał jakby ktoś dał mu w twarz, a Bella prychnęła złowrogo. – Właściwie, to co chcecie zadedykować?
- Jakieś beznadziejne, łamiące konwenanse i nic nie znaczące teksty, publikowane na blogu.
- Och, jakie to miłe – zaćwierkotał Albus i wziął pióro do reki. – Ale chwila, co ja z tego będę miał?
Snape uśmiechnął się cynicznie, widząc jak twarz Czarnego Pana stała się czerwona niczym kwiat maku. Zacisnął dłonie na różdżce, ale czy miał inne wyjście, niż przystać na propozycję, jedynego człowieka, który wiedział czym jest, ta cholerna, dedykacja?
- Dostaniesz parę najlepszej jakości, jedwabnych skarpetek – mruknął, przyglądając się bosym stopom dyrektora. Ten roześmiał się i radośnie przystał na propozycję.
- Mam tu kilka wskazówek od Vesper, wiedziała, że tu przyjdziecie. Chwileczkę – powiedział, po czym odwrócił się do zebranych plecami. Dłuższą chwilę coś pisał, by w końcu wstać i ze łzami w oczach oznajmić, że dedykacja została napisana. Czarny Pan odetchnął głęboko, a Bellatrix roześmiała się szaleńczo.
- Może, raczysz ją przeczytać? – warknął Snape, a Albus uśmiechnął się radośnie i poprawił okulary.
- „W życiu poznajemy wiele osób; jedni są na chwilę, drudzy na dłużej. Kiedy jednak poznajemy kogoś takiego jak Panna Milcząca, chcemy żeby jak najdłużej sprawiał, by nasza codzienność stawała się lepsza. Czym bowiem jest świat bez radości i uśmiechu? Osoby takie jak ona; które potrafią sprawić, że uśmiech nie chce zejść z naszej twarzy, są niczym najprawdziwsze skarby, o które należy dbać i znać ich wartość.
Gdyby też, każdy posiadał chociaż część z talentów, które posiada ona, świat byłby piękniejszym miejscem. Panna Milcząca jest niesamowitą artystką. Jej rysunki zapierają dech, a grafiki komputerowe powodują westchnienia osób, które starają się ją chociaż odrobinę dogonić. Do tego jest bystra, inteligentna i ma niesamowity styl pisania. Sprawia, że człowiek chce się rozwijać i poszerzać horyzonty, dając porządną dawkę pozytywnej emocji.
Dlatego, kiedy założyłam tego bloga, od samego początku wiedziałam, dla kogo będą dedykowane teksty, które tam opublikuję. Nie widziałam innej możliwości, jak swoje marne słowa przeznaczyć dla osoby, która sprawia, że uśmiech nie schodzi mi z ust, a myśli stają się pełne kolorów. Mam nadzieję, że z każdej miniaturki zaczerpniesz, chociaż trochę radości i uśmiechu. Czuj się jak u siebie.”
Albus skończył, a wszyscy zgromadzeni milczeli dłuższą chwilę, jakby się nad czymś zastanawiali.
- Cudownie, my odwaliliśmy całą robotę, a ta Vesper się teraz tylko podpisze! – warknęła Bella.
- Najważniejsze, że skończyliśmy – powiedział Czarny Pan, wyjmując skarpetki z kieszeni i wymieniając je na kartkę z dedykacją. – Jak się Vesper nie spodoba, to trzasnę ją avadą!
- Panie, ja bym się raczej zastanowił, czy to spodoba się pannie Milczącej – powiedział, zamyślając się Malfoy. – Jak nie, to chyba mamy problem…
Usiedli przy stole i przez następne kilka godzin debatowali nad tym, czy tekst się spodoba, czy nie. Nie mając jednak siły na wprowadzenie poprawek, wysłali tekst Vesper, która w nadziei, że panna Milcząca choć trochę ucieszy się na widok tej dedykacji, opublikowała ją na swoim blogu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz